Dziwny jest ten świat

Dzień dobry/zły, niby mam dużo czasu, mam cały dzień pisać, a nie mam go wcale, bo rano trzeba zaprowadzić mój szybki rower do naprawy – w piątek złapałam gumę, buuuu😭. Droga z moich peryferii do centrum zabiera mi godzinę piętnaście minut, z buta, pchając ciężki pojazd, ale było pięknie, słońce, wiatr, wiosna, kwiatki, ja na słuchaweczkach strasznie interestujący podkast o socjologii i psychoanalizie, żyć nie umierać, zostawiam więc rower w warsztacie nad rzeką, jak było umówione i idę dalej, na piechotę, do Smiesznego Dziadka.

Idę sobie wesoło wzdłuż polyskujacej Liffey, a tu za chwilę warsztat dzwoni, że bardzo przepraszają, ale próbowali się ze mną rano kontaktować, żeby odwołać usługę – kłamią, kłamią jak najęci, nikt do mnie nie dzwonił rano! – bo nie mają części, nie robią już więcej serwisu tych rowerów. Idę rozczarowana, wściekła, bo pół dnia ciągnę rower i cotudalejrobić, dzwonię do innego sklepu rowerowego, nie serwisują, telefon mi siada, no nic, idę, pomyślę o czymś po Dziadku, kątem oka zauważam, że dalej świeci słońce, błękitne niebo, wiosenne popołudnie. Dublin. Idę wzdłuż rzeki, w górę, w górę jak Leopold Bloom, żartuję, nie wiem gdzie on chodził, ale Dublin in the rain is mine, a teraz świeci słońce, więc czy jestem u siebie? W tej tak nagle pięknej okoliczności zewnętrznej, zła.

Nagle mijam po lewej sklep rowerowy, rzucam okiem na zegarek ‘jeszcze piętnaście minut’ mówi Ministerstwo Dziwnych Kroków, wchodzę.

A tam cały uśmiechnięty Mój Student, którego nawet ostatnio nie oblałam (słabą pracę napisał, oj słabą, nie zdał, ale całą noc mnie to gryzło i się zbudziłam rano i dałam mu te trzy % więcej, bo sobie myślę, noż kurcze blade, dał ciała, ale niech tam!), cały uśmiechnięty i jeszcze bardziej się uśmiecha, jakby to było w ogóle możliwe ‘Ana! Ana!’ miło Cię widzieć! Czego potrzebujesz? W czym mogę ci pomóc?’ Wyłuszczam mu szczegóły, szuka odpowiedniej dętki, nie ma, nie przejmuj się, mówi, przyprowadź rower, najwyżej załatamy ci go, a na potem zamówimy dętkę. Zrobimy, dla ciebie na pewno!

Jestem uratowana. Uradowana.

Tłumaczę, że mam właśnie spotkanie, muszę lecieć, ale będę za jakąś godzinę, może półtorej, bo przecież Dziadek, a potem muszę wrócić do tych kłamliwych muppetów i odebrać mój bicykl. Wychodzę, cała uśmiechnięta. Po Śmiesznym Dziadku pędzę (znowu z buta) po rower, wracam do studenta, okazuje się, że znaleźli dętkę! Alleluja! naprawią mi to na poczekaniu, jak pójdę na kawkę. Idę, czytam, a w tym czasie karma wraca. Rower gotowy do drogi.

A teraz mama ma operację, trzymajcie kciuki.

4 thoughts on “Dziwny jest ten świat

Leave a comment